Benek - 2007-12-11 21:23:31

Będe tu zamieszczał swoje opowiadania o królu Avatarusie. Jak znajdziecie czas to proszę was przeczytajcie i skomentujcie :D

oto 1 część:


Król Avatarus po raz trzeci spojrzał w niebo i po raz trzeci mruknął pod nosem, że to jednak nie był dobry dzień na polowanie. Ciężkie chmury we wszystkich odcieniach szarości i granatu sunęły leniwie po wiosennym niebie, wyraźnie coś wisiało w powietrzu. Pot spływał strużką po królewskim czole - Avatarus zdjął z głowy myśliwską czapkę, przesunął dłonią po spoconych włosach i splunął na ziemię. Koń niecierpliwie rzucił łbem.

Avatarus jechał wolnym stępem i zastanawiał się jak to możliwe, że zgubił się we własnych lasach. Czyżby zawiodły go zmysły, gdy pognał między drzewami za spłoszoną sarną, czy to zły urok sprawił, że słońce nagle przysłoniły chmury, a w leśnej gęstwinie nie sposób było rozeznać się, z której strony wieje wiatr..? W królewskim brzuchu burczało nieznośnie. Avatarus zwiesił głowę na piersi i jechał zrezygnowany. Pozwolił koniowi wybrać kierunek, a sam zatopił się w myślach.

Ostry gwizd przeszył powietrze, koń zastrzygł uszami. Avatarus spiął się w siodle i odruchowo położył rękę na rękojeści miecza. Skierował konia w stronę, z której nadbiegł gwizd. Nagle drzewa rozstąpiły się i król znalazł się na leśnej polanie, pokrytej kobiercem żółtych i fioletowych kwiatów. Z pobliskiej skały spływała woda, tworząc niewielkie jeziorko. Ciężki, odurzający zapach kwiatów zmącił królowi myśli. Avatarus potrząsnął głową i w tym samym momencie jego wzrok padł na ślady na trawie. Ślady krwi. 

Królewski koń, zwolniony chwilowo od obowiązku dźwigania swego pana, spokojnie zatopił łeb w wysokiej trawie, podczas gdy Avatarus, wciąż ściskając w dłoni rękojeść miecza, niepewny czego ma się spodziewać, ruszył za śladami krwi między drzewa. Stanął jak wryty, mrugając oczyma, niepewny ich świadectwa.

Kilka kroków przed nim w trawie leżała dziewczyna w zielonej sukni. Jej bose stopy tonęły w leśnym poszyciu, a długie czarne jak noc włosy skrywały twarz. Rozdartą suknię plamiła krew. Dziewczyna wyglądała, jakby utonęła w trawie, ostatkiem sił jej dłonie objęły pień pobliskiego drzewa, aż paznokcie wbiły się w korę. Gdyby nie cichutki płacz, zdawać by się mogło, że leży tam bez życia.


Król powoli podszedł do leżącej. Drgnęła, usłyszawszy szelest trawy.

- Nie bój się, nic ci nie zrobię. No nie bój się. - powiedział Avatarus najspokojniej i najprzyjaźniej jak potrafił.

Dziewczyna odwróciła twarz w jego kierunku, włosy spłynęły na jej ramiona, a para niesamowitych, tęczowych oczu spojrzała na zdumionego króla. Natychmiast oblała go fala gorąca.

- Na bogów..! - wyrwało mu się z piersi.

Ciemne, błyszczące, magiczne oczy z przerażenia zrobiły się dwa razy większe. Dziewczyna przyciągnęła się resztkami sił do pnia drzewa i przylgnęła doń najmocniej jak potrafiła.

- Odejdź... Proszę... - wyszeptała błagalnie. - Nie rób mi krzywdy...

- Nie zrobię ci krzywdy, chcę ci pomóc. - Avatarus uklęknął przy niej. Wtuliła głowę w ramiona. - Jestem Avatarus, pan tych ziem. Powiedz, kto cię skrzywdził, a nie ominie go kara.

Jego wzrok padł na nogę dziewczyny. W udzie, tuż nad kolanem, tkwiła strzała, zatopiona w ciele. Po lotce król poznał, że to strzała królewskiego myśliwego, nie zwykłego kłusownika.

- Jak to możliwe, że leśna driada dała się złapać myśliwym? - Avatarus uśmiechnął się do dziewczyny, odcinając nożem część płaszcza, by zatamować krwawienie z rany. - Powiesz mi jak masz na imię?

- Anya... - szepnęła, zaciskając zęby.

- No więc? Dałaś się złapać i ustrzelić jak młoda sarna? Trudno w to uwierzyć.

Dziewczyna spuściła wzrok.

- Chciałam pomóc rannemu jeleniowi. Straciłam czujność. Zarzucili mi powróz na szyję, a gdy tylko udało mi się wyrwać zaczęli mnie ścigać i....

- Strzelono do ciebie z łuku.
- Tak.

Obwiązując nogę dziewczyny Avatarus myślał o niezwykłych historiach, jakie niania opowiadała mu w dzieciństwie o nimfach i driadach. Że potrafią uzdrawiać chorych, że zmieniają sie w drzewa i znikają w trawie. Że nigdy się nie starzeją i są piękniejsze niż zwyczajne kobiety. Z tym z pewnścią król mógł się zgodzić.

Delikatna dłoń o długich, szczupłych palcach dotknęła jego dłoni.

- Proszę, wyjmij ze mnie strzałę. Tak bardzo boli... A ja nie mogę dotknąć żelaza, jest dla mnie jak trucizna. - spojrzała mu w oczy błagalnie. Migdałowe oczy pociemniały i błysnęły tęczowymi łzami - Umrę, jeśli mi nie pomożesz.

Z ciężkim sercem, najsprawniej jak potrafił, Avatarus naciął nożem delikatną skórę dziewczyny i wyciągnął strzałę. Oczy wyszły mu na wierzch ze zdziwienia, gdy ujrzał jak na jego oczach rana błyskawicznie się zabliźnia, a krew wsiąka w skórę niczym rosa. Driada podniosła się z ziemi i spojrzała na zdumionego Avatarusa.

Oczy zaciągnęły mu się mgłą, gdy pachnące kwiatami i lasem czarne włosy otuliły jego twarz a różowe, lśniące usta driady przywarły do jego ust. Zakręciło mu się w głowie, kolana zmiękły momentalnie, świat zawirował wszystkimi barwami jej tęczowych oczu...

- Panie, zbudź się!! - jeden z towarzyszących królowi w polowaniu myśliwych nerwowo potrząsał Avatarusem, nie mogąc wyrwać go ze snu. W końcu król otworzył oczy, wciąż zaciągnięte mgłą.

- Panie? Co się stało? Szukaliśmy cię w lesie, zniknąłeś nam z oczu.

- Anya...

- Anya? Panie, co to znaczy?

Avatarus podniósł się niepewnie i rozejrzał wokół. Driady nigdzie nie było - zniknęła, tak jak się pojawiła, niczym piękny sen. Król wciąż czuł na twarzy jej pocałunki, odurzający zapach jej skóry i chłodne dłonie, których długie szczupłe place wplątywały się w jego włosy.

- Panie, wstawaj, w zamku już się martwią a Wicher nażarł się trawy i opił wody jak bąk. - zaśmiał się drugi towarzysz króla. - Chyba w drugą stronę to on ciebie będzie musiał dosiąść.

Avatarus stanął niepewnie na chwiejnych nogach.

- Przyjaciele.. - powiedział, prostując się dumnie, poprawiając czapkę na głowie. - Chyba wreszcie znalazłem moją królową!

www.wredotki.pun.pl www.ekonomiawsei.pun.pl www.gothic-fani.pun.pl www.plockieschronisko.pun.pl www.rugbyrudaslaska.pun.pl